Monday, May 21, 2007
wracac.
Sa takie fascynacje, ktore nie sa seksualne. jakos tak z definicji. nie dlatego, ze plec jest niewlasciwa (dzis widzialam genialnego faceta, calkiem instynktownie zlapal moj wzrok. pomyslalam, ze S. by sie spodobal. taki nonszalancki, palil, wygladal na obcokrajowca, mial ten specyficzny brak zadencia na wlasnej osobie, taka pewna siebie niedbalosc). po prostu to nie jest seks, ale i tak nie zlazi ci z glowy. i sa takie osoby, to nie jest podobienstwo, ale tez niedokonca roznice. ciezko powiedziec co. chyba nie potrzebny jest tu kontekst relacji. bo to jest taka osoba, ktora musi miec pelna autonomie. i ma. zamyka szczelnie przestrzen wokol siebie. ma taka dobroc i uprzejmosc, ktora nie jest personalna, ale mimo to jest szczera. moze tak Chrystus kochal ludzi. nie wyrozniajac ich, nie dzielac. to raczej za duze porownanie. duzo robi przestrzen. miejsce, w ktorym ktos sie nam pojawia. sposob w jaki porusza sie pomiedzy punktami, jak komponuje sie z krajobrazem. zupelnie inaczej jest patrzec na kogos jego miejscu, a inaczej gdzies gdzie jest obco. to tak jakby porownac zwierze, np sarne, na wolnosci, w lesie, i w zoo, w zamknieciu. w miejscach domach ludzie maja ten dziwny blask, spokoj, takie podskorne bezpieczenstwo, swiadomosc przestrzeni.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment