Tuesday, June 05, 2007
granatowe trampki
Bylam dzis u mojej promotor. o niej tu chyba jeszcze nie bylo, a obecnie to najwazniejsza zewnetrzna osoba. moj psychopomopos. Ale tez nie bedzie o niej szczegolnie, ale o naszym konkretnym spotkaniu. poszlam do niej bardziej chyba, zeby odczuc ciezar tej wspolpracy i zaczac cos robic, niz dlatego, ze mialam jej cos do powiedzenia. poza tym, ze lubie jej towarzystwo. jej bosko inteligentna i diabelnie oczytana. to bylo szybkie i bardzo wyczekane spotkanie (1.5 h ). I bylo takie bardzo dziwne, bo mialam, tak to odczylam po prostu, wrazenie, ze jest jakas taka lagodna w obejsciu. wlasciwie marnowalam jej czas, ale kiedy wyszlam wydawalo mi sie, ze byla jakos tak dziwnie opiekuncza, psychopomposowata po raz pierwszy wlasciwie. tak po ludzku ciepla. no moze bez przesady, ale moze nie tak skrupulatnie oficjalna. bo ona nawet jak jest zabawna, to trzyma garde. a dzis, to nawet nie jest nic szczegolnego co powiedziala, ale jakas taka aura. no w sumie ona jest matka nastolatka, wiec moze jak sie postara, to moze to przelac na innych. moze moje blizny, ktore lustrowala dwa ostatnie razy daly jej do myslenia. moze zauwazyla, ze jestem jezem kamikadze, i ze gwaltowne ruchy rownaja sie ucieczce, albo skulkowaniu. jez, ktory sie skulkuje jest gorszy niz ten ktory uciekl, bo pozostajac na miejscu dziala jak wyrzut sumienia.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment