Friday, February 23, 2007

OK Ok

Ogarnal mnie marazm. takie totalne poczucie tkwienia w miejscu, wlasciwie ugrzezniecia we wlasnym zyciu. wszyscy gdzies ida, podrozuja, w przenosni i doslownie. ja zbywam kazdy pomysl dzialania kontrmysla, ze to wszystko na nic. taki werterowski nastroj, bycie ku smierci. zazwyczaj to pomaga...ale kiedy pomysle ile mam lat, tak w tym roku 24, to troche mnie trafia. ciagle to samo, porazka. nie, nie wierze w milosc, milosc jest tylko bez regul, kiedy wiesz, ze mozesz przekroczyc kazda granice i ktos moze to samo zrobic wobec ciebie. ale mnie juz taka osoba minela. wiec do widzenia milosci. wlasciwie zegnaj. no i mam to poczucie tkwienia, jakiejs pustki, przelatywania zycia miedzy palcami. nie chodzi mi o jakies mocne wrazenia czy cos. w sumie nie wiem o co konkretnie. ale chyba potrzebuje odmiany, musze cos sobie udowodnic. i dlatego chce pracowac. olac studia, potraktowac ten semestr po najmniejszej linii oporu i pojsc do pracy. zeby wiedziec, ze dam rade, ze moge, ze to nie jest straszne ani dziwne, a rzeczywistosc moze byc zmieniana, jest podatna. moze potrzebuje tego, zeby dalej wierzyc, ze mam jakas kontrole, ze zycie mnie nie przerasta. tak na prawde boje sie. boje sie doroslosci. konca studiow, wracania do domu, podejmowania decyzji, brania odpowiedzialnosci, braku statusu, braku wymowki. boje sie nieudacznictwa, boje sie bycia podobna do mojego ojca, boje sie porazki, ktora wszyscy zobacza. boje sie, ze cale moje zycie bedzie wygladac tak jak teraz, ze nigdy nie poczuje sie wystarczajaco zle, zeby cos zrobic, zmienic, poszukac, ze moja zyciowa filozofia pozwoli mi uzasadnic kazda bezczynnosc. boje sie, ze zgubilam lustro, a kiedy nagle sie na nie natkne zobacze, ze jestem karaluchem. ze nawet jesli nie stane sie tym czym nigdy nie chcialam byc, nie bede tez niczym innym. tak na prawde nie chodzi o forme, ale o tresc, a raczej jej brak. nie jest wazne do czego odwraca sie plecami i wychodzi facet w intymnosci. wazne jest, ze to robi. nie ma znaczenia co cie dusi, kiedy nigdy nie uswiadamiasz sobie ze brak ci tchu.

No comments: